Na ogół chcemy być posągowi, nieomylni, czcigodni, lista nabożnych epitetów jest długa. A tu okazuje się, że profesor zajmujący się neurobiologią, dydaktyk mówi, że kiedyś nie zdawał sobie sprawy z tego, że nastolatki są inne…
fot.: Christopher Campbell, źródło: www.unsplash.com
“Nigdy nie wierz ludziom po 30stce”– to hasło paryskiego maja 1968 roku i buntu, może nie nastolatków, ale ludzi młodych przeciwko establishmentowi i staremu porządkowi społecznemu. Można powiedzieć, że przez ostatnie pięćdziesiąt lat normy się nieco przesunęły, 40-stka, a nawet 50-tka w hasłach powtarzanych przez ludzi w średnim wieku (łysiejąca młodzież!) to nowa 30-stka. Ale nie to jest najważniejsze. Pytanie, dlaczego mamy nie wierzyć ludziom dojrzałym? I co takiego sprawia, że mamy być nieufni?
Odpowiedź może przynieść neurobiologia, ale nim do niej przejdziemy, spróbujmy zrozumieć tę nieufność, spoglądając na nią oczyma popkultury.
Komu grozi utrata kontaktu z rzeczywistością?
Kiedyś, w szczerej rozmowie i przy ognisku, usłyszałem, że dojrzali mężczyźni są okropni, że widzą siebie jako nieomylnych, wszystkowiedzących i to mimo tego, że przez ostatnio świat zmienił się nie do poznania. Wystarczy podać przykład klimatu. W ciągu kilkunastu lat klimat stał się gorącym tematem, choć my, dorośli, mamy poglądy na ten temat wyniesione jeszcze chyba z lat 80., czy nawet z czasów zimy stulecia. Żyjemy schematami; bywa, że stajemy się kostyczni. Być może to dlatego młodzi nie chcą nam ufać.
Tu jestem, boomerze
I może właśnie dlatego nasze dzieci ukuły o nas hasło “boomer” – prześmiewcze określenie pokolenia “baby boom”, w którym wybrzmiewa angielskie, slangowe określenie “stary dziad”. Gdy skupić się na nastolatkach i z drugiej strony – na ich rodzicach i nauczycielach, na ogół widać jedno wielkie nieporozumienie i okopywanie się we własnych stanowiskach, sprawach, własnym widzeniu świata.
Czy to są także Wasze doświadczenia? Nie dopytuję. Sam jednak podpisuję się pod tym, że przynajmniej moje domowe nastolatki bywają zaskakujące. Nie wiem, co się dzieje w ich głowach, ale to, że umiem się do tego przyznać, traktuję za swój atut. A w każdym razie odrobinę mniejsze “boomerstwo” niż wtedy, gdy zaczynały mnie dziwić.
Jak nie skostnieć
Nie jestem w tym spostrzeżeniu o braku elastyczności osamotniony. Profesor Marek Kaczmarzyk, neurodydaktyk, ekspert EduAkcji i wykładowca Uniwersytetu Śląskiego raz wyznał tak: “Swoje olśnienie, że jesteśmy warunkowani przez wcześniejsze, ewolucyjne etapy rozwoju naszych mózgów, a przykład nastolatków jest tu modelowy, przeżyłem podczas zajęć szkolnych, które prowadziłem w liceum. Czytałem wtedy książkę Jane Goodall “Przez dziurkę od klucza”, o szympansach…”
I to profesorskie wyznanie z podcastu EduAkcji robi wrażenie. Na ogół chcemy być posągowi, nieomylni, czcigodni, lista nabożnych epitetów jest długa. A tu okazuje się, że profesor zajmujący się neurobiologią, ekspert w adaptowaniu tej wiedzy do dydaktyki, mówi, że kiedyś nie zdawał sobie sprawy z tego, że nastolatki są inne i jak ważne dla naszych zachowań jest zrozumienie kwestii wynikających z neurobiologii, którą sam się zajmuje.
Profesorowi Markowi Kaczmarzykowi było do tej wiedzy bliżej. To wszak jego zainteresowania. Sam odkryłem te kilka faktów różniących nas – dorosłych – od nastolatków nie tylko w domu, ale też dzięki faktom propagowanym przez neurodydaktykę.
Jeśli już chcesz się dogadać z „dzikusami”…
Jak zatem mają się porozumieć nastolatki z rodzicami czy nauczycielami? Co takiego sprawia, że widzimy się tak odmiennie? Że nie mówimy „trudny dorosły” (“trudny boomer”) ale „trudna młodzież” mówimy często? Spróbujmy zrozumieć, skąd te różnice. Może wtedy nasze dzieci, te przed trzydziestką, a nawet dwudziestką, czy świeżo po dziesiątych urodzinach nam zaufają i może, MOŻE skorzystają z naszych doświadczeń.
Za gatunkiem ludzkim stoi przeszłość milionów lat ewolucji mózgu. Im bardziej ten mózg badamy, tym bardziej widzimy, jak nasze atawizmy, nieuświadomiona przeszłość, odruchy, wynikające z biologicznego podłoża prawidłowości w zachowaniu wpływają na codzienność. Mówi o tym neurobiologia, a tę wiedzę stosuje się w neuropolityce, neuroreklamie, neuroestetyce… Podobnie jest z neurodydaktyką. Jeśli najważniejszą ludzką działalnością na Ziemi jest wymiana informacji (także z pokolenia na pokolenie!), to dydaktyka – a więc tworzenie i wzmacnianie zachowań korzystnych dla otoczenia w tym zakresie – najlepiej będzie działać, gdy zrozumiemy wszystkie okoliczności wpływające na nastolatka, dziecko, czy po prostu wychowanka. Przy okazji dużo dowiemy się o sobie. Bo „problemy z nastolatkiem” są z jednej strony problemami samych nastolatków, jak i problemami nauczycieli czy opiekunów z samymi sobą. Każdemu potrzebne jest odrobinę wglądu w siebie. Dorosłym o to łatwiej. O ile nie skostniali oczywiście.
Powszechne opinie o nastolatkach znamy wszyscy: okres buntu, zachowania nieprzewidywalne, irracjonalne, nawet głupie. I to wystarczy, żeby się odciąć, powiedzieć: “niech zmądrzeje” i z piedestału tej mądrości odwrócić się w kierunku ulubionego fotela. Ale to odcina nas od świata i sprawia, że wytyka się nas palcami. “Ok, boomer”. Aby zostać w tej rozmowie ze światem, potrzebne jest nam rozumienie, które przynosi neurobiologia, neurodydaktyka i zwyczajna ludzka empatia. Zatem, ponieważ nastolatki są jakie są, wymagajmy tego zrozumienia i empatii od siebie.
Gdy go spotkasz, pamiętaj:
- Problemy z nastolatkiem mają również podłoże biologiczne. Uwaga, to nie są dorośli.
- Mózg nastolatka ma przed sobą jeszcze kilka lat przemian. I trzeba to wytrzymać.
- Za jakość komunikacji z nastolatkiem odpowiadają bardziej opiekunowie. Bo to my jesteśmy dojrzali.
Co to za cyrk w tym mózgu nastolatka?
Dla mnie przełomem było jedno odkrycie. Czy wiecie, że w chwili narodzin mózg dziecka zużywa połowę energii całego jego ciała? To konieczne u dziecka, które w ciągu kilku pierwszych lat życia musi przyjąć i przetworzyć jak najwięcej informacji ze świata. To biliony obserwacji i wiadomości. A czy wiecie, że takiego mózgu nie wykarmi ciało dorosłego, bo nasz bilans energetyczny by tego nie wytrzymał? Kiedy zatem dokonuje się zmiana?
Od 12. roku rusza, zwłaszcza w korze przedczołowej, gwałtowna selekcja połączeń neuronalnych. To właśnie wtedy z dnia na dzień zmieniają się zainteresowania, to wtedy rodzice rwą włosy z głowy, bo zainwestowali w zajęcia dodatkowe, hobby, pasje, a one nagle znikają. Nastolatek nie tylko nie pojmuje przejęcia rodziców czy opiekunów, ale trzaska drzwiami i wychodzi „do znajomych”, bo tam znajduje ludzi, którzy mogą go zrozumieć. Dla nas, rodziców i nauczycieli, zmiany w mózgu nastolatka są ukryte, a zachowanie jest niezrozumiałe. Burza hormonów, mówimy.
I tak sobie trwa to wzajemne nieporozumienie. Wpływa na codzienność, zatruwa uczenie się i przebywanie pod jednym dachem. Trwa dość długo, bo proces selekcji połączeń neuronalnych i towarzyszących im zmian w zachowaniu ciągnie się do około 23.-24. roku życia.
I co z tą wiedzą zrobić? Zadajmy to pytanie inaczej. Co ta wiedza może zrobić z nami? Jeśli ją przyjmiemy, może okazać się, że o wzajemne zaufanie pomiędzy pokoleniami będzie łatwiej, a bunt nie będzie przybierał tak dramatycznych form, jak w przywołanym już 1968 roku.
Zainspirowany podcastem, do którego oglądania gorąco zachęca, napisał:
Wojciech Albiński, redaktor bloga EduAkcji
Podziel się ze znajomymi
Kwestia boomerów i nastolatków to tylko jeden z aspektów. Jestem przedstawicielem pokolenia Y z bardziej geriatrycznej części skali i mogę się podpisać rękami i nogami pod tym, że boomer jest określeniem najtrafniej oddającym nierównowagę w relacjach międzypokoleniowych. Kiedy ktoś mówi mi, że jak on chodził do szkoły to była dyscyplina, a nie to co teraz, albo że nie znam życia, albo, że od myślenia to są inni a od pracy to jesteśmy my, to jakie słowo nasuwa mi się w takich momentach? W każdym razie, temat jest zdecydowanie wart dalszej dyskusji
Tak, to słowo objawiło w ogólnej rozmowie – przez błysk i żart – że nie wiemy wszystkiego najlepiej, że każde pokolenie (może bardziej niż kiedykolwiek dzięki technologii) ma swoją prawdę. A w związku z tym negocjowanie tych prawd trzeba zaczynać u samych podstaw, gdzie jeszcze mamy wspólne doświadczenia i wartości. Może i nas ktoś zrozumie!