O ile przesada z zajęciami dodatkowymi lub traktowanie ich jako wstęp do przyszłej kariery jest niewskazana, o tyle warto popatrzeć na niektóre z większą uwagą. Może właśnie uczą tej najlepszej cechy, która przyda się w dorosłym życiu, myślenia.
fot.: Jacek Owczarz, źródło: EduAkcja
Znacie to ukłucie w sercu, gdy troska o dziecko przybiera na sile tak, że zamienia się w złość, bo dziecko nie działa zgodnie z naszymi chęciami? Ja znam. Znam też ze słyszenia historie rodzin, w których chęć sterowania dzieckiem doprowadziła do rozejścia się emocjonalnego pokoleń mocniej i szybciej, niżby obydwie strony sobie tego życzyły.
Wiecie, jak to idzie: “masz się uczyć matematyki, masz zostać dentystą, co to za zawód plastyk czy muzyk?” z ostatecznym argumentem: “jak się nie uczysz, to… będziesz rowy kopał”. Mówi się tak dalej, mimo że w dzisiejszych czasach rowy kopią koparki.
Jak wielu nieszczęśliwych jest przez te rodzicielskie ambicje? I jak sprawić, żeby dzieci – tu się pojawia takie złote hasełko – “wyrosły na szczęśliwych dorosłych”, co oznacza: “żebym był z niego dumny już teraz i się o niego nie martwił?” Tu pojawia się pragnienie ciągłego rozwoju, no i kontrola… Już nauczyciele wychowania przedszkolnego znają ten syndrom.
Zamiast tysiąca zajęć po przedszkolu…
Na ogół jako receptę na to rozedrganie związane z oczekiwaniami rodziców wobec dzieci podaje się dystans i mniejsze poczucie kontroli. Zyskana przestrzeń ma pozwolić dziecku szerzej zaczerpnąć tchu i samemu eksperymentować. Dziecko ma poczuć nudę, zrozumieć siebie, bez skrzętnie i stale podsuwanych definicji dorosłych. W tym wszystkim warto iść za dzieckiem, dawać mu to, czego ono potrzebuje, ale też uczyć myśleć. To w życiu przydaje się najbardziej.
I o ile przesada z zajęciami dodatkowymi lub traktowanie ich wyłącznie jako wstęp do przyszłej kariery jest niewskazana, o tyle warto popatrzeć na niektóre z nich z większą uwagą. Może właśnie uczą tej najlepszej cechy, która przyda się w dorosłym życiu, czyli spokoju i trzeźwego myślenia, odróżniania rzeczy od siebie i rozumienia ich konsekwencji.
Kto nauczy dzieci myślenia?
Dobry przedszkolny metodyk będzie uczyć myślenia podczas każdych zajęć, ale szczególnie ciekawe jest tu kodowanie w przedszkolu, wokół którego narosło tyle stereotypów. Uważa się, że te przedszkolne zajęcia z kodowania są wstępem do nauki programowania i oczywiście zapewnią przyszłość w zawodzie informatyka. No cóż, nie jest to do końca prawdą. Kodowanie to nie programowanie, a udział w tych zajęciach to nie kariera. Ale zajęcia z kodowania mają swoje jeszcze większe zalety. To wstęp do abstrakcyjnego myślenia. A to przydaje się wszystkim.
Dlatego dobrze jest, gdy kodowanie pojawia się na zajęciach przedszkolnych i szkolnych jako normalna część dnia. Zadania i zabawy z kodowaniem mogą być realizowane bez ekranów i komputerów. Anna Świć, ekspertka EduAkcji, jedna z pierwszych nauczycielek wychowania przedszkolnego w Polsce, która zajęła się kodowaniem (i autorka bloga: kodowanie na dywanie), mówi, że to nauka rozwiązywania problemów. Tu wiek nie ma znaczenia. Wszyscy mamy jakieś problemy.
Kodowanie na dywanie. Najlepiej przedszkolnym
Zajęcia z kodowania można wprowadzać już od 3. roku życia i powoli podnosić poziom trudności, zmieniać zadania na coraz bardziej złożone. Pamiętajmy, że to cały czas zabawa, ale najważniejsze jest, by prowadzący ją nauczyciele czy rodzice widzieli proces i przechodzili w nim od rzeczy prostszych do bardziej skomplikowanych. Tak jak w życiu. W kolejnych latach, w czwartym i piątym roku życia, do kubeczków dojdą strzałki, symbole graficzne, tak zwana kratownica, układanie symboli od lewej do prawej – bo kodowanie wspiera naukę czytania.
Tym samym ten “wychuchany”, wyczekiwany rozwój dziecka przychodzi naturalnie. Przez stopniowe, metodyczne podejmowanie rosnących wyzwań. I tak, zaczynając od układania kolorowych wież czy ciągów kolorowych kubeczków, dochodzimy do pętli… Tego słowa mogliście nie słyszeć, bo jest pojęciem z dziedziny informatyki, podobnie jak funkcja. Takich pojęć jest więcej. I kto je zna? Przedszkolak.
Wszyscy korzystamy z zasad logiki, ale już łatwość posługiwania się nią i odkrywania porządku w świecie jest …różna. W tym właśnie pomaga nauka kodowania, a przez to myślenia.
Ale – jak mówi Anna Świć – przedszkolne kodowanie na dywanie to coś więcej. Etapy rozwoju przedszkolaka wskazują wyraźnie, że do pewnego momentu dzieci nie są jeszcze gotowe i zdolne do wspólnej zabawy. Jak zatem rozwijać tę zdolność? Kodowanie wymaga współpracy! Oznacza to, że trzeba się dogadać, wymieniać argumenty, przekonywać lub rezygnować ze swoich pomysłów. To prawdziwa rewolucja, która przyspiesza rozwój przedszkolaka. W przyszłości jego powodzenie będzie zależeć od umiejętności współpracy, której zresztą często nie mają dorośli.
Zalety (i brak wad) kodowania w przedszkolu:
- Zabawę można zacząć od 3. roku życia.
- W nauce kodowania najważniejsze jest ćwiczenie myślenia.
- Kodowanie wzmacnia wszystkie kompetencje dziecka, także społeczne.
Nauczycielko, nauczycielu nie musisz być informatykiem
Jak i od czego zacząć kodowanie? Anna Świć uspokaja: aby wystartować z kodowaniem w przedszkolu lub w domu wcale nie trzeba być informatykiem. Nie trzeba też posługiwać się tysiącem narzędzi i zabawek. Metodyka zajęć przedszkolnych, świadomość do czego mają prowadzić i ich długofalowy cel są dla opiekuna ważniejsze niż narzędzia.
Gdzie poznać metodykę nauki kodowania w przedszkolu? Po pierwsze – można odpuścić karty pracy, bo da się pracować bez nich. Po drugie – wystarczy sumiennie poszukać w Internecie i włożyć w to własne zaangażowanie. I spojrzeć spokojnie, z dystansem, na trzeźwo. Dzieci będą mieć swoją własną przyszłość, na którą być może nie będziemy mieć wpływu. Ale zawsze przyda im się myślenie.
Zainspirowany podcastem, do którego oglądania gorąco zachęca, napisał:
Wojciech Albiński, redaktor bloga EduAkcji
Niech skorzystają też inni